W słoneczną niedzielę 27 września 1981 roku ta niewiarygodna, straszna informacja obiegła Grudziądz niczym błyskawica, a nie było wówczas przecież ani telefonów komórkowych ani internetu. Bronek nie żyje. Bronisław Malinowski zginął w wypadku samochodowym na grudziądzkim moście. Zanim jeszcze główne wydanie telewizyjnego Dziennika podało całej Polsce tę tragiczną wiadomość, Grudziądz już pogrążył się w żałobie.
Nazajutrz w poniedziałkowy ranek tę informację podawały sobie z ust do ust tysiące pracowników Fabryki Maszyn Rolniczych Agromet Unia, Grudziądzkich Zakładów Przemysłu Gumowego Stomil, Pomorskich Zakładów Urządzeń Okrętowych Warma, Miejskich Wodociągów, gdzie pracował sportowiec, nauczyciele i uczniowie w szkołach, urzędnicy z magistratu, żołnierze w jednostkach woskowych, ekspedientki w pustych sklepach.
Bronek zginął.
Mieszkańcy miasta kochali go. Z napięciem wpatrywali się w ekrany swoich rubinów, kiedy w 1976 roku na igrzyskach olimpijskich w Montrealu w biegu o dramatycznej końcówce zdobywał srebrny medal. Skakali i krzyczeli z radości, kiedy w 1980 roku w Moskwie zdobył złoty medal olimpijski. Płakali, kiedy i on nie krył wzruszenia słuchając na podium Mazurka Dąbrowskiego.
Znali go jednak nie tylko ze światowych sportowych aren, ale także z ulic Grudziądza, lasu komunalnego czy terenów nadwiślańskich gdzie bez taryfy ulgowej, bez względu na warunki, trenował przemierzając kolejne setki kilometrów w drodze na sportowy szczyt.
Od śmierci olimpijczyka minęło ponad trzydzieści lat. Most, na którym zginął, stadion, na którym trenował, szkoła na osiedlu na którym mieszkał, ulica w centrum zyskały jego imię. Powstał pomnik jego pamięci. Rada Miejska uznała go honorowym obywatelem miasta. Co roku rozgrywane są biegi uliczne jego imienia, działający w mieście klub biegowy Akademia Biegania za cel obrał sobie kultywowanie pamięci sportowca. Miejskie Muzeum szczyci się wystawą dokumentującą życie i karierę Bronisława Malinowskiego, a w szczególności złotym medalem olimpijskim przekazanym przez jego ojca.
Tak jak nasi rodzice nas – tak my teraz prowadzimy nasze dzieci na grudziądzki cmentarz, do grobu z charakterystycznym zniczem olimpijskim i czytamy na głos przesłanie tam zostawione: „Trzeba nam zawsze w górę iść choć nieraz nęka życie, a jeśli w końcu przyjdzie paść, to zawsze paść na szczycie” – słowa, które są drogowskazem nie tylko na bieżni, ale także w życiu. Musicie tam przyjechać 1 listopada, grób otacza prawdziwe morze migoczących świateł. Mieszkańcy nigdy nie zapomną, jak wspaniałych sportowych emocji nam dostarczał, jaką dumą nas napawał pokonując rywali, bijąc kolejne, często nie pobite do dziś, rekordy.
U nas w Grudziądzu nie mówi się: Bronisław Malinowski, mistrz olimpijski. U nas ciągle mówi się: Bronek. Nasz Bronek.
Zapraszamy Was do wzięcia udziału w półmaratonie pamięci Bronka. Ze stadionu jego macierzystego klubu, przez most na którym dramatycznie u szczytu kariery sportowej skończyło się jego życie, do Rulewa w tucholskich lasach gdzie dorastał i gdzie stawiał pierwsze kroki jako biegacz. Zmierzcie się dla Bronka – i dla siebie – z połową królewskiego dystansu, symbolem przerwanego w połowie życia wielkiego sportowca.
Izabela Piwowarska
Dyrektor Półmaratonu Grudziądz – Rulewo Śladami Bronka Malinowskiego